poniedziałek, 23 listopada 2015

Laura

Czy kiedyś pokazywałam Laurę Felicję ?  Niekoniecznie.


To dość skromna panienka, grzeczna i posłuszna.



W swoim czasie zapewne uczęszczała na pensję dla dobrze wychowanych panien, ku radości rodziców.



 Kiedyś jednak, zabrana na przedstawienie do teatru, zobaczyła balet.




Porzuciła wszystko - dobrą reputację, rodzinę, zapewne jakieś plany matrymonialne, by oddać się swojej nowej pasji. 


Jaka Laura bardziej Wam odpowiada ? Grzeczna i ułożona, czy primabalerina ?



Czy znajdzie się więc ktoś, kto przygarnie panienkę o nieco nadwątlonej reputacji ?

Zapraszam Was wszystkich, którzy tu zaglądacie, na lalczyną rozdawajkę. Mijają zaraz trzy lata bloga i 100 postów.

             Jeszcze nie wymyśliłam, czy zdam się na łut szczęścia maszyny losującej,  czy wybiorę najciekawszą odpowiedź na pierwsze pytanie. 
                   Zasady nieskomplikowane - proszę zabrać banerek, umieścić go na swoim blogu, jeśli ktoś nie ma, to na fb, a jeśli i to mu obce - to podać maila. Zapraszam wszystkich, tych nieśmiało zaglądających też.
Osoby  mieszkające za granicą, w razie wygranej, uprzejmie proszę o podanie zaprzyjaźnionego adresu w Polsce, gdzie mogłabym Laurę przesłać.


Laura jest duża, miękka (poza kręgosłupem), nie stoi samodzielnie (to zapewne przez te nóżki baletnicy), posiada dwa kompletne stroje (wyślę oba, niezależnie, czy wolisz damę, czy baletnicę) i bieliznę.

Laura

Czy kiedyś pokazywałam Laurę Felicję ?  Niekoniecznie.


To dość skromna panienka, grzeczna i posłuszna.



W swoim czasie zapewne uczęszczała na pensję dla dobrze wychowanych panien, ku radości rodziców.



 Kiedyś jednak, zabrana na przedstawienie do teatru, zobaczyła balet.




Porzuciła wszystko - dobrą reputację, rodzinę, zapewne jakieś plany matrymonialne, by oddać się swojej nowej pasji. 


Jaka Laura bardziej Wam odpowiada ? Grzeczna i ułożona, czy primabalerina ?



Czy znajdzie się więc ktoś, kto przygarnie panienkę o nieco nadwątlonej reputacji ?

Zapraszam Was wszystkich, którzy tu zaglądacie, na lalczyną rozdawajkę. Mijają zaraz trzy lata bloga i 100 postów.

             Jeszcze nie wymyśliłam, czy zdam się na łut szczęścia maszyny losującej,  czy wybiorę najciekawszą odpowiedź na pierwsze pytanie. 
                   Zasady nieskomplikowane - proszę zabrać banerek, umieścić go na swoim blogu, jeśli ktoś nie ma, to na fb, a jeśli i to mu obce - to podać maila. Zapraszam wszystkich, tych nieśmiało zaglądających też.
Osoby  mieszkające za granicą, w razie wygranej, uprzejmie proszę o podanie zaprzyjaźnionego adresu w Polsce, gdzie mogłabym Laurę przesłać.


Laura jest duża, miękka (poza kręgosłupem), nie stoi samodzielnie (to zapewne przez te nóżki baletnicy), posiada dwa kompletne stroje (wyślę oba, niezależnie, czy wolisz damę, czy baletnicę) i bieliznę.

piątek, 13 listopada 2015

Czekoladowy Jan


To będzie bardzo długi post.  Dlatego najpierw dla tych, którzy tylko chcą  szybciutko zajrzeć - oto Król Jan.


Zgodnie z wytycznymi zabawy w kolorki Danusi, ma czekoladowy strój. Pomarańczowa bluzka tak mi nie pasowała, że po raz pierwszy zaszyłam bluzkę na lalce, z mocnym postanowieniem, że po zdjęciach ją wyrzucę. Jednak na zdjęciach nie wygląda tak źle - może jednak będę musiała rozważyć zrobienie zatrzasków.
Czekoladę uwielbiam, w każdej postaci, nie tylko gorzką. Niestety, ma złośliwą właściwość zbyt szybkiego znikania. Dlatego w mieszkaniu znajdujemy jej przeróżne schowki, by potem znaleźć złośliwe karteczki pisane przez małoletnie potwory -  "Coś ci zginęło ? Ha, ha, ha."

A dla tych, którzy lubią czytać, lub tylko oglądać, dalsza część bajki  Eleanor Farjeon o Sylwce z poprzedniego posta, nieco złośliwej (lub głupiej, jak uważa Król) służącej, Zachodnich Lasach i problemach matrymonialnych.
Będzie długo - ostrzegam.



Zachodnie Lasy

1.
Wiem tylko, żeś tak śliczna

Jak ruń na polach w  czerwcu,

Wiem, że jak gwiazdka błyszczysz

Na niebie i  w mym sercu.

Tęsknię za gwiazdką co noc,

Śnię o traw szumie, śpiewie,

Lecz ktoś ty ? Nie wiadomo –

Nic a nic o tym nie wiem



            Właśnie młody Król Pedanterii kreślił ostatnie słowa  tego wiersza, gdy pokojówka Sylwka zapukała do drzwi.
- Co tam znowu, Sylwko ?  - wykrzyknął Król niecierpliwie.


- Królewscy Ministrowie proszą, żeby Król zaraz przyszedł – powiedziała Sylwka.
-Czego znów chcą ode mnie  ? – zapytał Król
- Tego mi nie powiedzieli – wzruszyła ramionami Sylwka.
- Jestem zajęty. Piszę – powiedział Król.



- Oni mówią, że Król musi przyjść zaraz – powiedziała Sylwka.
- No to idź i powiedz im…
- Nie mogę. Zamiatam schody.


Król mruknął gniewnie, odłożył pióro i wyszedł ze swego pokoju. Gdy wchodził po schodach na piętro, Sylwka powiedziała :

- Może będę mogła wreszcie sprzątnąć królewski pokój, gdy  Król będzie rozmawiał z ministrami ?
- Dobrze, ale proszę nie ruszać niczego na stole. Zawsze muszę ci to przypominać.
- W porządku. A Król niech pamięta o prętach do dywanu na schodach.
- Jak to ? Przecież tych prętów nie ma.
- Właśnie - powiedziała Sylwka.
- Czasami myślę, że ta Sylwka ma źle w głowie - powiedział  do siebie Król i zastanowił się nie po raz pierwszy, czyby jej nie  odprawić.  Przypomniał sobie  jednak - także nie pierwszy raz - że to przecież zabłąkane stworzenie, dziecko znalezione w pieluszkach na schodach sierocińca, gdzie je wychowano i wyuczono posługiwać na pokojach. Gdy Sylwka skończyła czternaście lat, zjawiła się w pałacu, z swoim dobytkiem, który mieścił się w blaszanym pudełku. Była w pałacu przez pięć lat i awansowała z Izby Pomywaczek- do Najjaśniejszych Sypialni. Gdyby teraz Król odprawił ją z kwitkiem, na pewno nigdzie nie dostałaby pracy i musiałaby powrócić do sierocińca już na całe życie. Więc Król jej nie odprawił. Spojrzał tylko na nią koso i zaczął wchodzić po schodach na pierwsze piętro, do Sali Rady Państwa, stąpając ostrożnie po dywanie, przy którym brakło prętów.





Wszyscy Ministrowie,  jak jeden mąż, oznajmili młodemu Królowie, że Królestwo Pedanterii nie ma Królowej, więc Król musi się ożenić. Oczywiście – z jakąś księżniczką.
- A gdzie są jakieś księżniczki do wzięcia ? – zapytał młody Król.
            Miał na imię Jan, bo gdy się urodził, jego ojciec zawyrokował, że „Jan” to imię jak się należy i nie trzymają się go żadne głupstwa. A nikt w Pedanterii nie chciał mieć do czynienia z głupstwami: wszyscy siedzieli po uszy w swoich interesach i po za tym nic nikogo nie obchodziło. Ale trzeba przyznać, że każdy wykonywał tu swoje obowiązki bardzo sumiennie.
            Właśnie do obowiązków Ministrów należało przypilnować, żeby Król ożenił się z księżniczką, a do obowiązków Króla – z księżniczką się ożenić. Król Jan był od dzieciństwa przyuczony do sumienności i obowiązków – więc nie stawiał żadnych sprzeciwów, zapytał tylko:
- Czy są w okolicy jakieś księżniczki do wzięcia ? 





Premier przebiegł wzrokiem po liście:
- Jest Księzniczka Północnogórska z Królestwa Północnych Gór, które widać nad czubkiem Pedanterii, kiedy spojrzy się na mapę. Jest Księzniczka Południowolandzka, z Królestwa Południowej Landii, która leży pod spodem. I Księżniczka Wschodniobłocka z Królestwa Wschodnich Błot, które leży na lewo. Wasza Królewska Mość może wybierać spośród tych księżniczek.
- A co panowie powiecie o Zachodnich Lasach, które leżą na prawo ? – zapytał Król Jan. – Czy jest jakaś księżniczka do wzięcia w Zachodnich Lasach ?
Ministrowie zrobili poważne miny.
- Nie wiemy, Wasza Królewska Mość, co leży na zachód od Pedanterii. Jak pamięć ludzka sięga, nikt nie wyjrzał za płot, który nas dzieli od tej sąsiedniej krainy. Wiemy tylko, ze ma to być bezludne pustkowie i że mieszkają tam czarownice.
- A może to urodzajna zielona kraina ? Może mieszkają tam śliczne księżniczki ? – zapytał Król Jan. – Jutro wyruszę tam na polowanie do Zachodnich lasów i przekonam się o tym sam !
- Surowo zabronione, Wasza Królewska Mość ! – wykrzyknęli na to przerażeni Ministrowie.


- Surowo zabronione ? – ściągnął brwi Król Jan. Bo nagle przypomniał  sobie swoje odległe dzieciństwo i to, że gdy był mały, rodzicie zabraniali zapuszczać mu się w Zachodnie Lasy .
- Dlaczego ? – zapytał wtedy matki.
- Bo w tych lasach roi się od niebezpieczeństw – odpowiedziała matka.
- Od jakich niebezpieczeństw, mamo ?
- Tego ci nie powiem, bo sama nie wiem – odpowiedziała matka.
- skoro nic o tym nie wiesz, mamo, to nie wiesz także, czy tam jest w ogóle jakieś niebezpieczeństwo ? Może wcale go nie ma ?
- O tym, że jest, każdy wie. I w całym kraju każda matka przestrzega przed tym niebezpieczeństwem swoje dzieci, tak jak ja przestrzegam ciebie. Jest coś dziwnego w Zachodnich Lasach.
- A może to dziwne nie jest niebezpieczne ? – zapytał mały Książe. Bo Król był wtedy jeszcze małym Księciem.
            I to dziwne z Zachodnich Lasów, z którym nigdy isę nie spotkał, tak opanowało jego myśli, że zaczął tęsknić za nim. Tęsknił tak bardzo, że któregoś dnia wymknął się z pałacu, dotarł do granicy Zachodnich Lasów. Alr tu natknął się na drewniany płot tak wysoki,  że żadne dziecko nie mogło się za niego wychylić, tak gęsty, że żadne dziecko nie mogło nic wypatrzyć przez szpary. Płot ten, stary jak świat, odgradzał Zachodnie Lasy od Pedanterii, a jak okiem sięgnąć, przy płocie widać było dzieci. Jedne wspinały się na palce i podciągały się w górę, drugie kucały nisko, przytykając do płota nocy, szukając w nim szpar, dziur i szczelin. Mały Książe także kucał, aby coś wypatrzyć, wspinał się na palce, aby coś dojrzeć. Ale daremnie: płot był za wysoki, a deski zbyt szczelne. Więc gorzko zawiedziony wrócił do pałacu i pobiegł do matki.


-Kto ogrodził Zachodnie Lasy, mamo ? – zapytał.
-Ach ! – zawołała przerażona matka. – więc i ty tam byłeś ? Koło tego płotu przy  Zachodnich Lasach ?  Nikt nie wie, kto je ogrodził, a kiedy – najstarsi ludzie nie pamiętają.
-Ja bym ten płot obalił – powiedział mały Książę.
- Ten płot cię obroni – powiedziała matka.
- Przed czym ? – zapytał mały Książę.
            Ale tego matka nie wiedziała i nie umiała mu nic odpowiedzieć. Pokręciła tylko głową i położyła palec na ustach.
            Choć płot stanowił obronę, wszystkie matki przestrzegały dalej swoje dzieci przed niebezpieczeństwem, które się za nim kryło. Ale gdy tylko matki skończyły swoje przestrogi, natychmiast dzieci biegły pod płot i szukały szpar  i dziur, żeby nimi wyjrzeć. Ta chętka nie opuszczała żadnego dziecka w Pedanterii, póki nie dorosło i nie doczekało się własnych dzieci. A wtedy ten dorosły zaczynał przestrzegać swoje dzieci przed niebezpieczeństwem, z którym sam nie spotkał się nigdy.
            Nic więc dziwnego, że  gdy Król Jan wspomniał o polowaniu w Zachodnich Lasach, Ministrowie przestraszyli się o własne dzieci wykrzyknęli jeszcze raz:
- Surowo zabronione !
- Już gdy byłem małym dzieckiem, słyszałem o tym od matki – powiedział Król Jan. – Ale tak czy owak, jutro zapolujemy w Zachodnich Lasach.



- Wasza królewska Mość! Wszystkie matki, wszyscy ojcowie wystąpią przeciw Waszej Królewskiej Mości, jeśli Wasze Królewska Mość obali płot !
- Przeskoczymy przez płot i jutro zapolujemy w Zachodnich Lasach – powtórzył młody Król. 

            I poszedł powiedzieć Sylwce, aby mu przygotowała na jutro myśliwski ekwipunek. Znalazł ją opartą  na szczotce do zamiatania, pochyloną nad jego stołem. Czytała to, co napisał.
 


- Nie rób tego ! – odezwał się Król ostro.
- W porządku – powiedziała Sylwka. Odsunęła się od stołu i zabrała się do odkurzania kominka.
            Król myślał, że się wytłumaczy, ale ponieważ nie odzywała się ani słówkiem, musiał się sam odezwać.
-Jutro jadę na polowanie – powiedział lodowatym głosem. – Przygotuj mi wszystko, co potrzeba.
-Niby na  co  ? – zapytała Sylwka.
- Na polowanie, oczywiście – powiedział Król, a pomyślał: „To najgłupsza dziewczyna, jaką znam”.





- W porządku – powiedziała Sylwka.- Więc Król jedzie na polowanie?
- Przecież już ci powiedziałem.
- A gdzie na polowanie?
- W Zachodnich Lasach.
- Akurat !- powiedziała Sylwka


- Zrozumże wreszcie, że wiem, co mówię ! – zawołał Król Jan doprowadzony do ostateczności, a Sylwka zabrała się do odkurzania stołu i jednym zamachem miotełki zrzuciła na podłogę kartkę z wierszem. Król, rozgniewany, podniósł kartkę z podłogi, zawahał się chwilę, zaczerwienił i wreszcie powiedział:
- Przeczytałaś ?
- Hm-hm – odmruknęła Sylwka i długą chwilę oboje milczeli.
-No i co ? – zapytał wreszcie Król.
- Chyba to kawałek wiersza ? – zastanowiła się Sylwka.
- Tak.
- I ja tak pomyślałam – powiedziała Sylwka. – No już sprzątnięty ten pokój !
I wyniosła się za drzwi.
Król był tak rozgniewany, że skręcił w małą kulkę kartkę z kawałkiem wiersza i cisnął ją do kosza na papiery, Sylwce na złość.
 


Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze, pod poprzednim postem. Mnie się tez Sylwka podoba, ma charakterek...Mam nadzieję, ze problem drutów został należycie  wyjaśniony. I ciekawa jestem, czy bajka się Wam podoba. Kiedy teraz ją czytam,  jako osoba dorosła, zupełnie inaczej na nią patrzę. Iluż to rzeczy się boimy, zupełnie ich nie znając... Przed iloma rzeczami staramy się uchronić dzieci... 

To był 99 post :) Niedługo lalki będę rozdawać :) 

Czekoladowy Jan


To będzie bardzo długi post.  Dlatego najpierw dla tych, którzy tylko chcą  szybciutko zajrzeć - oto Król Jan.


Zgodnie z wytycznymi zabawy w kolorki Danusi, ma czekoladowy strój. Pomarańczowa bluzka tak mi nie pasowała, że po raz pierwszy zaszyłam bluzkę na lalce, z mocnym postanowieniem, że po zdjęciach ją wyrzucę. Jednak na zdjęciach nie wygląda tak źle - może jednak będę musiała rozważyć zrobienie zatrzasków.
Czekoladę uwielbiam, w każdej postaci, nie tylko gorzką. Niestety, ma złośliwą właściwość zbyt szybkiego znikania. Dlatego w mieszkaniu znajdujemy jej przeróżne schowki, by potem znaleźć złośliwe karteczki pisane przez małoletnie potwory -  "Coś ci zginęło ? Ha, ha, ha."

A dla tych, którzy lubią czytać, lub tylko oglądać, dalsza część bajki  Eleanor Farjeon o Sylwce z poprzedniego posta, nieco złośliwej (lub głupiej, jak uważa Król) służącej, Zachodnich Lasach i problemach matrymonialnych.
Będzie długo - ostrzegam.



Zachodnie Lasy

1.
Wiem tylko, żeś tak śliczna

Jak ruń na polach w  czerwcu,

Wiem, że jak gwiazdka błyszczysz

Na niebie i  w mym sercu.

Tęsknię za gwiazdką co noc,

Śnię o traw szumie, śpiewie,

Lecz ktoś ty ? Nie wiadomo –

Nic a nic o tym nie wiem



            Właśnie młody Król Pedanterii kreślił ostatnie słowa  tego wiersza, gdy pokojówka Sylwka zapukała do drzwi.
- Co tam znowu, Sylwko ?  - wykrzyknął Król niecierpliwie.


- Królewscy Ministrowie proszą, żeby Król zaraz przyszedł – powiedziała Sylwka.
-Czego znów chcą ode mnie  ? – zapytał Król
- Tego mi nie powiedzieli – wzruszyła ramionami Sylwka.
- Jestem zajęty. Piszę – powiedział Król.



- Oni mówią, że Król musi przyjść zaraz – powiedziała Sylwka.
- No to idź i powiedz im…
- Nie mogę. Zamiatam schody.


Król mruknął gniewnie, odłożył pióro i wyszedł ze swego pokoju. Gdy wchodził po schodach na piętro, Sylwka powiedziała :

- Może będę mogła wreszcie sprzątnąć królewski pokój, gdy  Król będzie rozmawiał z ministrami ?
- Dobrze, ale proszę nie ruszać niczego na stole. Zawsze muszę ci to przypominać.
- W porządku. A Król niech pamięta o prętach do dywanu na schodach.
- Jak to ? Przecież tych prętów nie ma.
- Właśnie - powiedziała Sylwka.
- Czasami myślę, że ta Sylwka ma źle w głowie - powiedział  do siebie Król i zastanowił się nie po raz pierwszy, czyby jej nie  odprawić.  Przypomniał sobie  jednak - także nie pierwszy raz - że to przecież zabłąkane stworzenie, dziecko znalezione w pieluszkach na schodach sierocińca, gdzie je wychowano i wyuczono posługiwać na pokojach. Gdy Sylwka skończyła czternaście lat, zjawiła się w pałacu, z swoim dobytkiem, który mieścił się w blaszanym pudełku. Była w pałacu przez pięć lat i awansowała z Izby Pomywaczek- do Najjaśniejszych Sypialni. Gdyby teraz Król odprawił ją z kwitkiem, na pewno nigdzie nie dostałaby pracy i musiałaby powrócić do sierocińca już na całe życie. Więc Król jej nie odprawił. Spojrzał tylko na nią koso i zaczął wchodzić po schodach na pierwsze piętro, do Sali Rady Państwa, stąpając ostrożnie po dywanie, przy którym brakło prętów.





Wszyscy Ministrowie,  jak jeden mąż, oznajmili młodemu Królowie, że Królestwo Pedanterii nie ma Królowej, więc Król musi się ożenić. Oczywiście – z jakąś księżniczką.
- A gdzie są jakieś księżniczki do wzięcia ? – zapytał młody Król.
            Miał na imię Jan, bo gdy się urodził, jego ojciec zawyrokował, że „Jan” to imię jak się należy i nie trzymają się go żadne głupstwa. A nikt w Pedanterii nie chciał mieć do czynienia z głupstwami: wszyscy siedzieli po uszy w swoich interesach i po za tym nic nikogo nie obchodziło. Ale trzeba przyznać, że każdy wykonywał tu swoje obowiązki bardzo sumiennie.
            Właśnie do obowiązków Ministrów należało przypilnować, żeby Król ożenił się z księżniczką, a do obowiązków Króla – z księżniczką się ożenić. Król Jan był od dzieciństwa przyuczony do sumienności i obowiązków – więc nie stawiał żadnych sprzeciwów, zapytał tylko:
- Czy są w okolicy jakieś księżniczki do wzięcia ? 





Premier przebiegł wzrokiem po liście:
- Jest Księzniczka Północnogórska z Królestwa Północnych Gór, które widać nad czubkiem Pedanterii, kiedy spojrzy się na mapę. Jest Księzniczka Południowolandzka, z Królestwa Południowej Landii, która leży pod spodem. I Księżniczka Wschodniobłocka z Królestwa Wschodnich Błot, które leży na lewo. Wasza Królewska Mość może wybierać spośród tych księżniczek.
- A co panowie powiecie o Zachodnich Lasach, które leżą na prawo ? – zapytał Król Jan. – Czy jest jakaś księżniczka do wzięcia w Zachodnich Lasach ?
Ministrowie zrobili poważne miny.
- Nie wiemy, Wasza Królewska Mość, co leży na zachód od Pedanterii. Jak pamięć ludzka sięga, nikt nie wyjrzał za płot, który nas dzieli od tej sąsiedniej krainy. Wiemy tylko, ze ma to być bezludne pustkowie i że mieszkają tam czarownice.
- A może to urodzajna zielona kraina ? Może mieszkają tam śliczne księżniczki ? – zapytał Król Jan. – Jutro wyruszę tam na polowanie do Zachodnich lasów i przekonam się o tym sam !
- Surowo zabronione, Wasza Królewska Mość ! – wykrzyknęli na to przerażeni Ministrowie.


- Surowo zabronione ? – ściągnął brwi Król Jan. Bo nagle przypomniał  sobie swoje odległe dzieciństwo i to, że gdy był mały, rodzicie zabraniali zapuszczać mu się w Zachodnie Lasy .
- Dlaczego ? – zapytał wtedy matki.
- Bo w tych lasach roi się od niebezpieczeństw – odpowiedziała matka.
- Od jakich niebezpieczeństw, mamo ?
- Tego ci nie powiem, bo sama nie wiem – odpowiedziała matka.
- skoro nic o tym nie wiesz, mamo, to nie wiesz także, czy tam jest w ogóle jakieś niebezpieczeństwo ? Może wcale go nie ma ?
- O tym, że jest, każdy wie. I w całym kraju każda matka przestrzega przed tym niebezpieczeństwem swoje dzieci, tak jak ja przestrzegam ciebie. Jest coś dziwnego w Zachodnich Lasach.
- A może to dziwne nie jest niebezpieczne ? – zapytał mały Książe. Bo Król był wtedy jeszcze małym Księciem.
            I to dziwne z Zachodnich Lasów, z którym nigdy isę nie spotkał, tak opanowało jego myśli, że zaczął tęsknić za nim. Tęsknił tak bardzo, że któregoś dnia wymknął się z pałacu, dotarł do granicy Zachodnich Lasów. Alr tu natknął się na drewniany płot tak wysoki,  że żadne dziecko nie mogło się za niego wychylić, tak gęsty, że żadne dziecko nie mogło nic wypatrzyć przez szpary. Płot ten, stary jak świat, odgradzał Zachodnie Lasy od Pedanterii, a jak okiem sięgnąć, przy płocie widać było dzieci. Jedne wspinały się na palce i podciągały się w górę, drugie kucały nisko, przytykając do płota nocy, szukając w nim szpar, dziur i szczelin. Mały Książe także kucał, aby coś wypatrzyć, wspinał się na palce, aby coś dojrzeć. Ale daremnie: płot był za wysoki, a deski zbyt szczelne. Więc gorzko zawiedziony wrócił do pałacu i pobiegł do matki.


-Kto ogrodził Zachodnie Lasy, mamo ? – zapytał.
-Ach ! – zawołała przerażona matka. – więc i ty tam byłeś ? Koło tego płotu przy  Zachodnich Lasach ?  Nikt nie wie, kto je ogrodził, a kiedy – najstarsi ludzie nie pamiętają.
-Ja bym ten płot obalił – powiedział mały Książę.
- Ten płot cię obroni – powiedziała matka.
- Przed czym ? – zapytał mały Książę.
            Ale tego matka nie wiedziała i nie umiała mu nic odpowiedzieć. Pokręciła tylko głową i położyła palec na ustach.
            Choć płot stanowił obronę, wszystkie matki przestrzegały dalej swoje dzieci przed niebezpieczeństwem, które się za nim kryło. Ale gdy tylko matki skończyły swoje przestrogi, natychmiast dzieci biegły pod płot i szukały szpar  i dziur, żeby nimi wyjrzeć. Ta chętka nie opuszczała żadnego dziecka w Pedanterii, póki nie dorosło i nie doczekało się własnych dzieci. A wtedy ten dorosły zaczynał przestrzegać swoje dzieci przed niebezpieczeństwem, z którym sam nie spotkał się nigdy.
            Nic więc dziwnego, że  gdy Król Jan wspomniał o polowaniu w Zachodnich Lasach, Ministrowie przestraszyli się o własne dzieci wykrzyknęli jeszcze raz:
- Surowo zabronione !
- Już gdy byłem małym dzieckiem, słyszałem o tym od matki – powiedział Król Jan. – Ale tak czy owak, jutro zapolujemy w Zachodnich Lasach.



- Wasza królewska Mość! Wszystkie matki, wszyscy ojcowie wystąpią przeciw Waszej Królewskiej Mości, jeśli Wasze Królewska Mość obali płot !
- Przeskoczymy przez płot i jutro zapolujemy w Zachodnich Lasach – powtórzył młody Król. 

            I poszedł powiedzieć Sylwce, aby mu przygotowała na jutro myśliwski ekwipunek. Znalazł ją opartą  na szczotce do zamiatania, pochyloną nad jego stołem. Czytała to, co napisał.
 


- Nie rób tego ! – odezwał się Król ostro.
- W porządku – powiedziała Sylwka. Odsunęła się od stołu i zabrała się do odkurzania kominka.
            Król myślał, że się wytłumaczy, ale ponieważ nie odzywała się ani słówkiem, musiał się sam odezwać.
-Jutro jadę na polowanie – powiedział lodowatym głosem. – Przygotuj mi wszystko, co potrzeba.
-Niby na  co  ? – zapytała Sylwka.
- Na polowanie, oczywiście – powiedział Król, a pomyślał: „To najgłupsza dziewczyna, jaką znam”.





- W porządku – powiedziała Sylwka.- Więc Król jedzie na polowanie?
- Przecież już ci powiedziałem.
- A gdzie na polowanie?
- W Zachodnich Lasach.
- Akurat !- powiedziała Sylwka


- Zrozumże wreszcie, że wiem, co mówię ! – zawołał Król Jan doprowadzony do ostateczności, a Sylwka zabrała się do odkurzania stołu i jednym zamachem miotełki zrzuciła na podłogę kartkę z wierszem. Król, rozgniewany, podniósł kartkę z podłogi, zawahał się chwilę, zaczerwienił i wreszcie powiedział:
- Przeczytałaś ?
- Hm-hm – odmruknęła Sylwka i długą chwilę oboje milczeli.
-No i co ? – zapytał wreszcie Król.
- Chyba to kawałek wiersza ? – zastanowiła się Sylwka.
- Tak.
- I ja tak pomyślałam – powiedziała Sylwka. – No już sprzątnięty ten pokój !
I wyniosła się za drzwi.
Król był tak rozgniewany, że skręcił w małą kulkę kartkę z kawałkiem wiersza i cisnął ją do kosza na papiery, Sylwce na złość.
 


Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze, pod poprzednim postem. Mnie się tez Sylwka podoba, ma charakterek...Mam nadzieję, ze problem drutów został należycie  wyjaśniony. I ciekawa jestem, czy bajka się Wam podoba. Kiedy teraz ją czytam,  jako osoba dorosła, zupełnie inaczej na nią patrzę. Iluż to rzeczy się boimy, zupełnie ich nie znając... Przed iloma rzeczami staramy się uchronić dzieci... 

To był 99 post :) Niedługo lalki będę rozdawać :)