środa, 8 listopada 2017

Tym razem haft...









Skończyłam.  Nawet nie wiem, ile czasu mi to zajęło, ale na pewno bardzo dużo. 
Początki były przyjemne, nawet nie najgorsze. Joan Elliott w pięknie dobrała odcienie muliny, kolory ślicznie się układają  i powstają  prześliczne  załamania i fałdy sukni. 
W wzorze jest mnóstwo pojedynczych (a raczej podwójnych)  krzyżyków, które mają ułożyć się w miniaturowe ważki na sukni. Te niestety w ogólnym widoku znikły. 
Koraliki przyszywało się łatwo i przyjemnie. Za to walka z metalizowanymi nitkami DMC była straszna. Zalecane są nici kreinik, ale ich koszty mnie przerosły. Teraz żałuję. 
Nawet bez nich jednak obraz błyszczy się i mieni, cudnie wygląda, kiedy dosięga go światło słoneczne. 
Docelowo ma dostać inną ramę, ale muszę przyznać, że i w tej nie wygląda źle. 
To niesamowite, jak dziubanie tych drobnych krzyżyków uspokaja. 
Natomiast regularnie podnosi mi ciśnienie  funkcjonowanie bloga. No to nie wiem, będzie się wyświetlać, czy nie będzie ? Będzie można wstawiać komentarze, czy nie ?  Zobaczymy.
w każdym bądź razie, niezależnie od problemów technicznych dziękuję Wam za wszystkie odwiedziny.