niedziela, 31 stycznia 2016

Na biało, szaro....

       Nie będzie sesji zdjęciowej.  Chyba, że pomiędzy rusztowaniami... To, co mnie, osobie nieświadomej wydawało się remontem ("szybciutko dobudujemy pokój na strychu"), zamieniło moje niewielkie mieszkanie w koszmarny plac budowy. Potykam się o młoty pneumatyczne, węże z wodą, kable z prądem i plączę w foliach, którymi nieudolnie staramy się ocalić przed kurzem. Wychwalam cierpliwość sąsiadów, którzy znoszą z godnym podziwu spokojem  całe to zamieszanie.
       Cieszę się bardzo - pokój wygląda już pięknie.  Tak sobie myślę, że bycie rodzicem dziecka niepełnosprawnego jest takie, jakie jest - raz lepiej, raz gorzej, ogólnie to ciekawie i inaczej. Natomiast bycie młodszym rodzeństwem - wyzwanie niesamowite i obciążające. I dlatego się tak bardzo cieszę, że chłopaki będą osobno, każdy będzie miał swój własny kąt i możliwość odcięcia się.
Niestety, żaden z nich nie chciał się zgodzić na to, że nowy pokój zajmą rodzice, zainstalują drabinkę sznurkową i klapę w podłodze z ciężką zasuwą.
       W zasadzie wyzwanie Danusi na biało-szary styczeń mogłabym wypełnić fotografując fragment mieszkania - ten biało-szary pył jest wszędzie. I nic nie pomaga, że ciągle przemieszczam się z mopem lub ścierkami. Na szczęście finał już ponoć blisko, ja odzyskam mieszkanie i nawet komputer - wtedy z radością Was poodwiedzam. Teraz nie mogę.

I oto ona. Biedactwo jeszcze bez imienia (macie pomysł ?), rzęs, ale za to przepisowo ubrana.


Ma nawet grube rajstopki, co przy tej aurze wydaje się koniecznością.


Tak więc, jak już napisałam - sesji nie będzie. Choć na nią zasługuje, bo naprawdę śliczna jest.Chociaż nieco przykurzona...

Kolor biały bardzo lubię i jestem już na tyle duża, że przestał mi się kojarzyć z akademiami szkolnymi. Wiórki kokosowe - kiedyś nie znosiłam, ale dorosłam. Tak samo, jak do bieli.


Pozdrawiam Was serdecznie i przepraszam, że tym razem nie odwiedzę Waszych styczniowych dzieł. 

Na biało, szaro....

       Nie będzie sesji zdjęciowej.  Chyba, że pomiędzy rusztowaniami... To, co mnie, osobie nieświadomej wydawało się remontem ("szybciutko dobudujemy pokój na strychu"), zamieniło moje niewielkie mieszkanie w koszmarny plac budowy. Potykam się o młoty pneumatyczne, węże z wodą, kable z prądem i plączę w foliach, którymi nieudolnie staramy się ocalić przed kurzem. Wychwalam cierpliwość sąsiadów, którzy znoszą z godnym podziwu spokojem  całe to zamieszanie.
       Cieszę się bardzo - pokój wygląda już pięknie.  Tak sobie myślę, że bycie rodzicem dziecka niepełnosprawnego jest takie, jakie jest - raz lepiej, raz gorzej, ogólnie to ciekawie i inaczej. Natomiast bycie młodszym rodzeństwem - wyzwanie niesamowite i obciążające. I dlatego się tak bardzo cieszę, że chłopaki będą osobno, każdy będzie miał swój własny kąt i możliwość odcięcia się.
Niestety, żaden z nich nie chciał się zgodzić na to, że nowy pokój zajmą rodzice, zainstalują drabinkę sznurkową i klapę w podłodze z ciężką zasuwą.
       W zasadzie wyzwanie Danusi na biało-szary styczeń mogłabym wypełnić fotografując fragment mieszkania - ten biało-szary pył jest wszędzie. I nic nie pomaga, że ciągle przemieszczam się z mopem lub ścierkami. Na szczęście finał już ponoć blisko, ja odzyskam mieszkanie i nawet komputer - wtedy z radością Was poodwiedzam. Teraz nie mogę.

I oto ona. Biedactwo jeszcze bez imienia (macie pomysł ?), rzęs, ale za to przepisowo ubrana.


Ma nawet grube rajstopki, co przy tej aurze wydaje się koniecznością.


Tak więc, jak już napisałam - sesji nie będzie. Choć na nią zasługuje, bo naprawdę śliczna jest.Chociaż nieco przykurzona...

Kolor biały bardzo lubię i jestem już na tyle duża, że przestał mi się kojarzyć z akademiami szkolnymi. Wiórki kokosowe - kiedyś nie znosiłam, ale dorosłam. Tak samo, jak do bieli.


Pozdrawiam Was serdecznie i przepraszam, że tym razem nie odwiedzę Waszych styczniowych dzieł.