- W porządku. A Król niech pamięta o prętach do dywanu na schodach.
- Jak to ? Przecież tych prętów nie ma.
- Właśnie - powiedziała Sylwka.
- Czasami myślę, że ta Sylwka ma źle w głowie - powiedział do siebie Król i zastanowił się nie po raz pierwszy, czyby jej nie odprawić.
Przypomniał sobie jednak - także nie pierwszy raz - że to przecież zabłąkane stworzenie, dziecko znalezione w pieluszkach na schodach sierocińca, gdzie je wychowano i wyuczono posługiwać na pokojach. Gdy Sylwka skończyła czternaście lat, zjawiła się w pałacu, z swoim dobytkiem, który mieścił się w blaszanym pudełku.
Więc Król jej nie odprawił. Spojrzał tylko na nią koso i zaczął wchodzić po schodach na pierwsze piętro, do Sali Rady Państwa, stąpając ostrożnie po dywanie, przy którym brakło prętów.
Nie wiem, co widzicie na swoich monitorach, uniform jest fioletowy. Śliwki bardzo lubię , tej bluzki nie lubiłam, więc bez żalu się z nią rozstałam - zdecydowanie Sylwce bardziej w niej do twarzy.
Muszę coś jeszcze pisać ? Książka znana, sięgam po kolejną historię. Trochę to potrwa, bo będzie i Król, i księżniczki, i Zachodnie Lasy. I Sylwka.