czwartek, 27 listopada 2014

Złota Karolcia

Lubicie bajki ? Bo ja uwielbiam...
(Nie przepraszam za długość postu - każdy czyta na własne ryzyko :))

"Była sobie raz Mała Krawcowa. Uczyła się kroju u Wielkiej Krawcowej, ale chociaż była jeszcze uczennicą, umiała tak pięknie  rysować wykroje, władała igłą tak zgrabnie, taka była pomysłowa, że śmiało można ją było nazwać najlepszą krawcową w całym  królestwie.
   Ale Mała Krawcowa była młodziutka i skromna, więc Wielka Krawcowa powiedziała sobie:
- Po co mam mówić karolce, że jest lepszą ode mnie krawcową ? Jeśli o tym nie będzie wiedziała, nie przyjdzie jej do głowy opuścić moją pracownię. Ale - jeżeli się dowie - gotowa odejść, założyć własną i zrobić mi konkurencję.





Więc Wielka Krawcowa nabrała wody w usta i  nie psuła Karolki pochwałami, nawet gdy Karolce udała  się niezwykle jakaś robota, a czasami nawet ją ganiła, choć nie było za co. Ale Karolka brała to wszystko za dobrą monetę i nie domyślała się nawet, ile jest warta, chociaż ilekroć Wielka Krawcowa otrzymała jakiś ważny obstalunek, zwracała się zawsze po radę do Karolki.
- Właśnie Hrabina Pulpetowa obstalowała balową suknię, Karolko - mówiła Wielka Krawcowa. - Upiera się przy morelowym jedwabiu.
- Co za szkoda ! - wołała Karolka. - Hrabinie byłoby o wiele bardziej do twarzy w śliwkowym aksamicie !
- Właśnie śliwkową aksamitną suknię jej doradziłam - mówiła Wielka Krawcowa - ale Hrabina chciałaby mieć spódnicę z siedemnastoma falbanami.
- Co za pomysł ! - woła Karolka. - Powinna mieć zupelnie gładką, wytwornie skrojoną !
- Słowo w słowo to samo jej powiedziałam - przytakiwała wielka Krawcowa. - Więc: krój musi być wytworny, a spódnica zupełnie gładka. 
      I zamiast uszyć Hrabinie Pulpetowej wyfiokowaną morelową suknię, uszyły jej wytworną śliwkową. 
      Na przyjęciu u Królowej Hrabina wyglądała nadzwyczaj godnie  i wszyscy powtarzali: "Wielka Krawcowa jest genialna". 
      Ale  prawdziwie genialna była mała Karolka.


Pora teraz objaśnić , że Królowa tego kraju miała siedemdziesiąt lat i była panną, a więc kraj nie miał następcy tronu. Ale chociaż Królowa nie miała własnych dzieci, miała - od dwudziestu pięciu lat - siostrzeńca. Panował on w sąsiednim kraju, a z biegiem lat miał panować w kraju swojej ciotki.
Co prawda, ciotka nie widziała go już od dwudziestu lat, ale wieść niosła, że wyrósł na czarującego młodzieńca. Mimo to był kawalerem, tak jak jego ciotka - starą panną. Ta okolicznośćnie dawała spokoju ciotce mlodego Króla, więc pisała do niego na ten temat dwa razy do roku: na Boże Narodzenie i jego urodziny. A Król odpisywał odwrotną pocztą: 

Droga Ciotko Georginio ! 
  Dziekuję  bardzo za wspaniałe pudełoko  kolorowych ołówków.
                                                                   Twój kochający siostrzeniec
                                                                                                   Rysiek 
 P.S. Na to mamy jeszcze dużo czasu ! 

Ale Królowa miała siedemdziesiąt lat, gdy Król Ryszard  - dwadzieścia pięć. A siedemdziesiąt lat to nie dwadzieścia pięć, więc Królowej nie wydawało się, że ma  jeszcze dużo czasu. Była to władcza stara dama, więc zniecierpliwiona napisała jeszcze jeden list, choć już minęło Boże Narodzenie, a jeszcze nie nadeszły Króla urodziny. w tym  liście zażądała, aby przybył na jej dwór i wybrał sobie żonę spośród Dam Dworu, bo ma już dosyć jego głupstw i pora z tym skończyć. Tym razem nie przesłałąz listem pudełka kolorowych ołówków, więc Król nie mógł jej zbyć podziękowaniami i musiał omówić w liście przede wszystkim sprawę małżeństwa. Napisał więc: 



Droga ciotko Georginio!

Będzie jak sobie życzysz.

                          Twój kochający siostrzeniec

                           Rysiek.

P.S. Ożenię się, ale tylko z dziewiętnasto- i półletnią, która ma w pasie dziewiętnaście i pół cala.

Królowa zwołała  natychmiast wszystkie dziewiętnasto- i póletnie Damy Dworu i rozkazła je mierzyćw pasie. Takich, które miały w pasie dziwiętnaście i pół cala,  znalazło się równo trzy, ani mniej, ani więcej. Więc Królowa napisała znów do siostrzeńca.

Mój Drogi Ryszardzie !
   Księżniczka Kisielówna, Hrabianka Karmelina i Jaśnie Wielmożna Panna Lodzia Bambino skończą dwadzieścia lat w  grudniu, a teraz mamy czerwiec. Są to rozkoszne dziewczęta i odpowiadają Twoim wymaganiom w pasie. Przyjeżdżaj i wybierz jedną z nich.
                                  Twoja  kochająca ciotka
                                   Georginia - Królowa
A Król odpisał na to:

Droga ciotko Georginio !
   Jak ciocia sobie życzy. Przyjadę w poniedziałek. Proszę, niech Ciocia wyprawi trzy bale: we wtorek, środę i czwartek, i przydzieli mi jako tancerkę każdą z tych panienek po kolei. Ożenię się w piątek z tą, która mi się najbardziej spodoba, i wrócę do domu w sobotę.
                                             Kochający siostrzeniec
                                                   Rysiek
P.S. bardzo bym chciał, żeby to były bale kostiumowe, bo mam doskonałe przebranie.

Królowa  otrzymała ten list dopiero w w poniedziałek rano, a Król miał przyjechać już tej nocy. Można więc sobie wyobrazić, jaki w pałacu wszczął się ruch, zwłaszcza wśród panien mierzących dzwiewiętnaście i pół cala !  Oczywiście - wszystkie pospieszyły do Wielkiej Krawcowej. 
                Księżniczka Kisielówna powiedziała:
- Bezwzględnie muszę mieć najpiękniejszą suknię, i to na wtorek, abym zdążyła na Pierwszy Bal Kostiumowy. A gdy będzie już gotowa, niech ją pani przyśle przez którąż ze swoich pomocnic, aby mnie objaśniła, jak w tej sukni poruszać się elegancko.
                A Hrabianka Karmelina  powiedziała:
- Nadzwyczaj mi zależy, aby pani wymyśliła  i uszyła uroczą suknię i dostarczyła mi ją nie później niż w środę wieczorem, bo inaczej spóźnię się na Drugi bal Kostiumowy ! Suknię proszę przysłać przez swoją najlepszą pracownicę, abym ją przymierzyła.
               A Jaśnie Wielmożna Panna Lodzia Bambino powiedziała :
- Wyzionę ducha z  rozpaczy, jeśli mi pani nie uszyje zachwycającej sukni na czwartek wieczór, na trzeci bal Kostiumowy. A żebym mogła ocenić, czy leży bez zarzutu, proszę w nią ubrać swoją  najlepszą modelkę. Ocenię  sama, jakie robi wrażenie.
 

        Wielka Krawcowa zapewniła wszystkie trzy Damy, że dostosuje się do ich wymagań, a gdy tylko wyszły, pobiegła do Karolki i opowiedziała jej wszystko.
- Musimy dobrze ruszyć głową, a szyć - co sił w palcach, jeżeli mamy zdążyć  z tymi sukniami na cas, Karolko !

-         O jestem pewna, że sobie z tym poradzę – powiedziała z uśmiechem Karolka. – Zabierzemy się do sukien po kolei.  - Suknia Księzniczki Kisielówny będzie gotowa jutro wieczorem, suknia Hrabianki Karmeliny - pojutrze, a suknia Jaśnie wielmożnej Panny Lodzi Bambino - następnego wieczoru, jeśli nie wstanę  od tej roboty przez trzy dni i nie będę się wcale kładła spać.
- Doskonale Karolko !  - powiedziała Wielka Krawcowa. - Ale musimy się zastanowić, jakie to mają być suknie.

-         Myślę, że  Księżniczce byłoby do twarzy w sukni wyobrażającej Promień Słoneczny – powiedziała Karolka
-     To samo sobie pomyślałam – powiedziała Wielka Krawcowa
- A jak zachwycająco będzie wyglądała Hrabianka jako Promień Księżyca ! - powiedziała Karolka.
- Jestem tego samego zdania - powiedziała  Wielka Krawcowa.
- A Jaśnie Iwlmożna  Panna Lodzia Bambino będzie w stroju  Tęczy po prostu olśniewająca ! 
- Z ust mi to wyjęłaś Karolko -  powiedziała Wielka Krawcowa. -  A teraz wyrysuj wzory, skraj materie i bierz się do roboty.

  
 Więc Karolka wyrysowała wzory, wszystkich trzech sukien i  zasiadła do roboty nad pierwszą, złotą,  połyskliwą, która migotała i rozsiewała blaski, gdy się w niej obracało w tańcu.


Siedziała nad robotą dzień i noc i nie wiedziała nic o tym, że młody Król przyjechał do pałacu. We worek na godzinę przed  otwarciem Pierwszego bau złocista suknia była gotowa.
- Już przysłano po suknię dworską karetę ! - powiedziała Wielka Krawcowa. - Teraz powinna ubrać się w nią któraś  z moich pracownic i pokazać Księżniczce , żeby, zanim sama się  w nią ustroi, zobaczyła , jak ta suknia układa się na figurze.  Ale kogo mogłabym wysłać do pałacu ? Ta suknia ma w pasie zaledwie dziewiętnaście i pół cala.





-      To akurat mój wymiar, proszę pani. – powiedziała Karolka 
- Co za szczęście ! Prędko,  Karolko ! Zarzuć na siebie suknię i już Cię nie ma.
           Więc Karolka zarzuciła na siebie złocistą suknię, na nóżki włożyła złote pantofelki i złote botki, na głowę – małą złotą koronę, na której zapaliły się płomyki blasku. . Po czym okryła się swoim starym płaszczem i zbiegła po schodach do oczekującej na nią karety. Woźnica strzelił z bata i pojechali.


                   Gdy Karolka  przybyła do pałacu, jakiś Służący przechodził właśnie przez sień i zaprowadził ją do małego przedpokoju. 
- Proszę tu poczekać - powiedział - aż Księżniczka będzie gotowa przyjąć panienkę. Zadzwoni wtedy z sąsiedniego pokoju. Ale co za śliczną sukienkę ma panienka pod płaszczem ! 

-   To sukienka Księżniczki – powiedziała Karolka – Ma w niej zamiar usidłać młodego Króla. Czy pan chce ją zobaczyć ?

 -         Oczywiście ! Bardzo chcę ! – powiedział Służący, a Karolka zrzuciła  swój czarny płaszcz i rozbłysła jak promień słońca zza chmury.

- Proszę ! - powiedziała. - Czy nie piękna suknia ? Czy pan sądzi, że młody Król oprze się urokom ? Chyba poprosi do tańca tak ubraną Księżniczkę ?

               
- Na pewno - powoedział Służący i skłoniwszy się elegancko przed Karolką powiedział: --   Czy uczyni mi pani zaszczyt Księżniczko, i czy zatańczy pani ze mną ? 
- Ach ! Wasza Królewska Mość ! – roześmiała się Karolka. – Cały zaszczyt po mojej stronie !

 
Służący objął Karolkę i zatańczyli. Właśnie mówił jej, że ma włosy bardziej złote niż promień słońca, gdy odezwał się dzwonek i Karolka musiała biec do Księżniczki.

   Księżniczka była zachwycona suknią, a gdy Karolka objaśniła jej, jak w takiej sukni należy  się poruszać, jak siadać, jak stać i jak obracać się  w tańcu, ubrała się w nią i pomknęła do sali balowej. 
   Gdy Karolka otulała się w swój stary płaszcz, słyszała oklaski, które rozległy się na widok promiennej Księżniczki.
-Ach - westchnęła Karolka. - Król się jej nie oprze ! - I prędko wybiegła z pałacu, bo już pora była zabrać się do księżycowej sukni.





 Piękna historia o Karolce i jej trzech (a właściwie czterech) sukniach została przepisana  z przecudnej książki, z dość przewrotnymi bajkami Eleanor Farjeon "Mały pokój z książkami".





Złotą suknię Karolki zgłaszam do zabawy Danutki.



           Złoto kojarzy mi się z bajkami. Z pałacami, które lubię zwiedzać. Z barokiem, którego przepych podziwiam i gotykiem, który uwielbiam. W domu złota nie mam :)
           Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tą  złotą suknię, gdy czytałam tą bajkę jako dziecko.  Ale cóż, dorosłam, obejrzałam ostatnio świetną ekranizację "Kochanka Lady Chatterley".... 
           Karolka pochodzi z oryginalnego  wykroju  na edwardiańskiego anioła - musiałam go znacznie  odchudzić, by nie przypominał beczułki. Natomiast stopy pozostawiłam zgodne z wykrojem, czego serdecznie żałuję.

Złota Karolcia

Lubicie bajki ? Bo ja uwielbiam...
(Nie przepraszam za długość postu - każdy czyta na własne ryzyko :))

"Była sobie raz Mała Krawcowa. Uczyła się kroju u Wielkiej Krawcowej, ale chociaż była jeszcze uczennicą, umiała tak pięknie  rysować wykroje, władała igłą tak zgrabnie, taka była pomysłowa, że śmiało można ją było nazwać najlepszą krawcową w całym  królestwie.
   Ale Mała Krawcowa była młodziutka i skromna, więc Wielka Krawcowa powiedziała sobie:
- Po co mam mówić karolce, że jest lepszą ode mnie krawcową ? Jeśli o tym nie będzie wiedziała, nie przyjdzie jej do głowy opuścić moją pracownię. Ale - jeżeli się dowie - gotowa odejść, założyć własną i zrobić mi konkurencję.





Więc Wielka Krawcowa nabrała wody w usta i  nie psuła Karolki pochwałami, nawet gdy Karolce udała  się niezwykle jakaś robota, a czasami nawet ją ganiła, choć nie było za co. Ale Karolka brała to wszystko za dobrą monetę i nie domyślała się nawet, ile jest warta, chociaż ilekroć Wielka Krawcowa otrzymała jakiś ważny obstalunek, zwracała się zawsze po radę do Karolki.
- Właśnie Hrabina Pulpetowa obstalowała balową suknię, Karolko - mówiła Wielka Krawcowa. - Upiera się przy morelowym jedwabiu.
- Co za szkoda ! - wołała Karolka. - Hrabinie byłoby o wiele bardziej do twarzy w śliwkowym aksamicie !
- Właśnie śliwkową aksamitną suknię jej doradziłam - mówiła Wielka Krawcowa - ale Hrabina chciałaby mieć spódnicę z siedemnastoma falbanami.
- Co za pomysł ! - woła Karolka. - Powinna mieć zupelnie gładką, wytwornie skrojoną !
- Słowo w słowo to samo jej powiedziałam - przytakiwała wielka Krawcowa. - Więc: krój musi być wytworny, a spódnica zupełnie gładka. 
      I zamiast uszyć Hrabinie Pulpetowej wyfiokowaną morelową suknię, uszyły jej wytworną śliwkową. 
      Na przyjęciu u Królowej Hrabina wyglądała nadzwyczaj godnie  i wszyscy powtarzali: "Wielka Krawcowa jest genialna". 
      Ale  prawdziwie genialna była mała Karolka.


Pora teraz objaśnić , że Królowa tego kraju miała siedemdziesiąt lat i była panną, a więc kraj nie miał następcy tronu. Ale chociaż Królowa nie miała własnych dzieci, miała - od dwudziestu pięciu lat - siostrzeńca. Panował on w sąsiednim kraju, a z biegiem lat miał panować w kraju swojej ciotki.
Co prawda, ciotka nie widziała go już od dwudziestu lat, ale wieść niosła, że wyrósł na czarującego młodzieńca. Mimo to był kawalerem, tak jak jego ciotka - starą panną. Ta okolicznośćnie dawała spokoju ciotce mlodego Króla, więc pisała do niego na ten temat dwa razy do roku: na Boże Narodzenie i jego urodziny. A Król odpisywał odwrotną pocztą: 

Droga Ciotko Georginio ! 
  Dziekuję  bardzo za wspaniałe pudełoko  kolorowych ołówków.
                                                                   Twój kochający siostrzeniec
                                                                                                   Rysiek 
 P.S. Na to mamy jeszcze dużo czasu ! 

Ale Królowa miała siedemdziesiąt lat, gdy Król Ryszard  - dwadzieścia pięć. A siedemdziesiąt lat to nie dwadzieścia pięć, więc Królowej nie wydawało się, że ma  jeszcze dużo czasu. Była to władcza stara dama, więc zniecierpliwiona napisała jeszcze jeden list, choć już minęło Boże Narodzenie, a jeszcze nie nadeszły Króla urodziny. w tym  liście zażądała, aby przybył na jej dwór i wybrał sobie żonę spośród Dam Dworu, bo ma już dosyć jego głupstw i pora z tym skończyć. Tym razem nie przesłałąz listem pudełka kolorowych ołówków, więc Król nie mógł jej zbyć podziękowaniami i musiał omówić w liście przede wszystkim sprawę małżeństwa. Napisał więc: 



Droga ciotko Georginio!

Będzie jak sobie życzysz.

                          Twój kochający siostrzeniec

                           Rysiek.

P.S. Ożenię się, ale tylko z dziewiętnasto- i półletnią, która ma w pasie dziewiętnaście i pół cala.

Królowa zwołała  natychmiast wszystkie dziewiętnasto- i póletnie Damy Dworu i rozkazła je mierzyćw pasie. Takich, które miały w pasie dziwiętnaście i pół cala,  znalazło się równo trzy, ani mniej, ani więcej. Więc Królowa napisała znów do siostrzeńca.

Mój Drogi Ryszardzie !
   Księżniczka Kisielówna, Hrabianka Karmelina i Jaśnie Wielmożna Panna Lodzia Bambino skończą dwadzieścia lat w  grudniu, a teraz mamy czerwiec. Są to rozkoszne dziewczęta i odpowiadają Twoim wymaganiom w pasie. Przyjeżdżaj i wybierz jedną z nich.
                                  Twoja  kochająca ciotka
                                   Georginia - Królowa
A Król odpisał na to:

Droga ciotko Georginio !
   Jak ciocia sobie życzy. Przyjadę w poniedziałek. Proszę, niech Ciocia wyprawi trzy bale: we wtorek, środę i czwartek, i przydzieli mi jako tancerkę każdą z tych panienek po kolei. Ożenię się w piątek z tą, która mi się najbardziej spodoba, i wrócę do domu w sobotę.
                                             Kochający siostrzeniec
                                                   Rysiek
P.S. bardzo bym chciał, żeby to były bale kostiumowe, bo mam doskonałe przebranie.

Królowa  otrzymała ten list dopiero w w poniedziałek rano, a Król miał przyjechać już tej nocy. Można więc sobie wyobrazić, jaki w pałacu wszczął się ruch, zwłaszcza wśród panien mierzących dzwiewiętnaście i pół cala !  Oczywiście - wszystkie pospieszyły do Wielkiej Krawcowej. 
                Księżniczka Kisielówna powiedziała:
- Bezwzględnie muszę mieć najpiękniejszą suknię, i to na wtorek, abym zdążyła na Pierwszy Bal Kostiumowy. A gdy będzie już gotowa, niech ją pani przyśle przez którąż ze swoich pomocnic, aby mnie objaśniła, jak w tej sukni poruszać się elegancko.
                A Hrabianka Karmelina  powiedziała:
- Nadzwyczaj mi zależy, aby pani wymyśliła  i uszyła uroczą suknię i dostarczyła mi ją nie później niż w środę wieczorem, bo inaczej spóźnię się na Drugi bal Kostiumowy ! Suknię proszę przysłać przez swoją najlepszą pracownicę, abym ją przymierzyła.
               A Jaśnie Wielmożna Panna Lodzia Bambino powiedziała :
- Wyzionę ducha z  rozpaczy, jeśli mi pani nie uszyje zachwycającej sukni na czwartek wieczór, na trzeci bal Kostiumowy. A żebym mogła ocenić, czy leży bez zarzutu, proszę w nią ubrać swoją  najlepszą modelkę. Ocenię  sama, jakie robi wrażenie.
 

        Wielka Krawcowa zapewniła wszystkie trzy Damy, że dostosuje się do ich wymagań, a gdy tylko wyszły, pobiegła do Karolki i opowiedziała jej wszystko.
- Musimy dobrze ruszyć głową, a szyć - co sił w palcach, jeżeli mamy zdążyć  z tymi sukniami na cas, Karolko !

-         O jestem pewna, że sobie z tym poradzę – powiedziała z uśmiechem Karolka. – Zabierzemy się do sukien po kolei.  - Suknia Księzniczki Kisielówny będzie gotowa jutro wieczorem, suknia Hrabianki Karmeliny - pojutrze, a suknia Jaśnie wielmożnej Panny Lodzi Bambino - następnego wieczoru, jeśli nie wstanę  od tej roboty przez trzy dni i nie będę się wcale kładła spać.
- Doskonale Karolko !  - powiedziała Wielka Krawcowa. - Ale musimy się zastanowić, jakie to mają być suknie.

-         Myślę, że  Księżniczce byłoby do twarzy w sukni wyobrażającej Promień Słoneczny – powiedziała Karolka
-     To samo sobie pomyślałam – powiedziała Wielka Krawcowa
- A jak zachwycająco będzie wyglądała Hrabianka jako Promień Księżyca ! - powiedziała Karolka.
- Jestem tego samego zdania - powiedziała  Wielka Krawcowa.
- A Jaśnie Iwlmożna  Panna Lodzia Bambino będzie w stroju  Tęczy po prostu olśniewająca ! 
- Z ust mi to wyjęłaś Karolko -  powiedziała Wielka Krawcowa. -  A teraz wyrysuj wzory, skraj materie i bierz się do roboty.

  
 Więc Karolka wyrysowała wzory, wszystkich trzech sukien i  zasiadła do roboty nad pierwszą, złotą,  połyskliwą, która migotała i rozsiewała blaski, gdy się w niej obracało w tańcu.


Siedziała nad robotą dzień i noc i nie wiedziała nic o tym, że młody Król przyjechał do pałacu. We worek na godzinę przed  otwarciem Pierwszego bau złocista suknia była gotowa.
- Już przysłano po suknię dworską karetę ! - powiedziała Wielka Krawcowa. - Teraz powinna ubrać się w nią któraś  z moich pracownic i pokazać Księżniczce , żeby, zanim sama się  w nią ustroi, zobaczyła , jak ta suknia układa się na figurze.  Ale kogo mogłabym wysłać do pałacu ? Ta suknia ma w pasie zaledwie dziewiętnaście i pół cala.





-      To akurat mój wymiar, proszę pani. – powiedziała Karolka 
- Co za szczęście ! Prędko,  Karolko ! Zarzuć na siebie suknię i już Cię nie ma.
           Więc Karolka zarzuciła na siebie złocistą suknię, na nóżki włożyła złote pantofelki i złote botki, na głowę – małą złotą koronę, na której zapaliły się płomyki blasku. . Po czym okryła się swoim starym płaszczem i zbiegła po schodach do oczekującej na nią karety. Woźnica strzelił z bata i pojechali.


                   Gdy Karolka  przybyła do pałacu, jakiś Służący przechodził właśnie przez sień i zaprowadził ją do małego przedpokoju. 
- Proszę tu poczekać - powiedział - aż Księżniczka będzie gotowa przyjąć panienkę. Zadzwoni wtedy z sąsiedniego pokoju. Ale co za śliczną sukienkę ma panienka pod płaszczem ! 

-   To sukienka Księżniczki – powiedziała Karolka – Ma w niej zamiar usidłać młodego Króla. Czy pan chce ją zobaczyć ?

 -         Oczywiście ! Bardzo chcę ! – powiedział Służący, a Karolka zrzuciła  swój czarny płaszcz i rozbłysła jak promień słońca zza chmury.

- Proszę ! - powiedziała. - Czy nie piękna suknia ? Czy pan sądzi, że młody Król oprze się urokom ? Chyba poprosi do tańca tak ubraną Księżniczkę ?

               
- Na pewno - powoedział Służący i skłoniwszy się elegancko przed Karolką powiedział: --   Czy uczyni mi pani zaszczyt Księżniczko, i czy zatańczy pani ze mną ? 
- Ach ! Wasza Królewska Mość ! – roześmiała się Karolka. – Cały zaszczyt po mojej stronie !

 
Służący objął Karolkę i zatańczyli. Właśnie mówił jej, że ma włosy bardziej złote niż promień słońca, gdy odezwał się dzwonek i Karolka musiała biec do Księżniczki.

   Księżniczka była zachwycona suknią, a gdy Karolka objaśniła jej, jak w takiej sukni należy  się poruszać, jak siadać, jak stać i jak obracać się  w tańcu, ubrała się w nią i pomknęła do sali balowej. 
   Gdy Karolka otulała się w swój stary płaszcz, słyszała oklaski, które rozległy się na widok promiennej Księżniczki.
-Ach - westchnęła Karolka. - Król się jej nie oprze ! - I prędko wybiegła z pałacu, bo już pora była zabrać się do księżycowej sukni.





 Piękna historia o Karolce i jej trzech (a właściwie czterech) sukniach została przepisana  z przecudnej książki, z dość przewrotnymi bajkami Eleanor Farjeon "Mały pokój z książkami".





Złotą suknię Karolki zgłaszam do zabawy Danutki.



           Złoto kojarzy mi się z bajkami. Z pałacami, które lubię zwiedzać. Z barokiem, którego przepych podziwiam i gotykiem, który uwielbiam. W domu złota nie mam :)
           Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie tą  złotą suknię, gdy czytałam tą bajkę jako dziecko.  Ale cóż, dorosłam, obejrzałam ostatnio świetną ekranizację "Kochanka Lady Chatterley".... 
           Karolka pochodzi z oryginalnego  wykroju  na edwardiańskiego anioła - musiałam go znacznie  odchudzić, by nie przypominał beczułki. Natomiast stopy pozostawiłam zgodne z wykrojem, czego serdecznie żałuję.

środa, 19 listopada 2014

W sprawie zdjęć - moje odkrycie

Chciałabym podzielić się moim niedzielnym odkryciem. Co prawda miałam zamiar potestować trochę dłużej,  zwłaszcza przy fotografowaniu złotej pracy,  ale zobaczyłam post  Ani  http://iwanna59.blogspot.nl/, poczytałam w wielu złotych postach, jaki jest problem ze zrobieniem zdjęć   i zobaczyłam  wczorajszy post Danusi z nowym konkursem  http://danutka38.blogspot.nl/2014/11/takiego-konkursu-jeszcze-nie-byo.html

Nie ma co czekać - może szybciej skorzystacie, może wiecie. Dla mnie to było odkrycie na miarę czeskiej  navlikcki do igieł.
Zmęczona brakiem światła zaczęłam szukać rozwiązania u Wujka Googla. Odkryłam żarówkę. Żarówkę z imitacją światła dziennego. By żarówka była dobra, powinno w  opisie znaleźć się  coś powyżej 5500 K (temperatura barwy wyrażona w Kelvinach).  Żarówki są rożnych firm, także na allegro.
Zapłaciłam jakieś 15 zł w Castoramie, żarówka jest firmy mi nieznanej, ma 6000K, a efekt wygląda tak:


Żarówki tradycyjne, obok po zastosowaniu super żarówki.




Danusia prosila o coś czerwonego, to jest czerwone. I złote koraliki, bo teraz złoto na tapecie. Zdjęcia nie są poddane komputerowej obróbce. Użyłam tylko jednej żarówki, ale może dokupię - ponoć najlepsze efekty są przy trzech.

Tak wyglada miejsce zdjęć - kawałek podłogi,  obok kaloryfer. Tu jeszcze żarówki klasyczne. Lampek biurkowych u mnie dużo,  występują w przeróżnych konfiguracjach. Nic oryginalnego, ani odjechanego.
Na namiot bezcieniowy mnie nie stać - musiałby być duży, bo moje lalki są duże. Dlatego mam konstrukcję zbudowaną z  rozmontowanych koziołków z marketu budowlanego,  obszytych materiałem. Plus konstrukcji -  składa się na płasko, można podświetlać zza materiału, można rozsuwać wg potrzeby. Minus - załamania materiału w narożnikach trudno wyeliminować. 

Banerek dla porządku.







W sprawie zdjęć - moje odkrycie

Chciałabym podzielić się moim niedzielnym odkryciem. Co prawda miałam zamiar potestować trochę dłużej,  zwłaszcza przy fotografowaniu złotej pracy,  ale zobaczyłam post  Ani  http://iwanna59.blogspot.nl/, poczytałam w wielu złotych postach, jaki jest problem ze zrobieniem zdjęć   i zobaczyłam  wczorajszy post Danusi z nowym konkursem  http://danutka38.blogspot.nl/2014/11/takiego-konkursu-jeszcze-nie-byo.html

Nie ma co czekać - może szybciej skorzystacie, może wiecie. Dla mnie to było odkrycie na miarę czeskiej  navlikcki do igieł.
Zmęczona brakiem światła zaczęłam szukać rozwiązania u Wujka Googla. Odkryłam żarówkę. Żarówkę z imitacją światła dziennego. By żarówka była dobra, powinno w  opisie znaleźć się  coś powyżej 5500 K (temperatura barwy wyrażona w Kelvinach).  Żarówki są rożnych firm, także na allegro.
Zapłaciłam jakieś 15 zł w Castoramie, żarówka jest firmy mi nieznanej, ma 6000K, a efekt wygląda tak:


Żarówki tradycyjne, obok po zastosowaniu super żarówki.




Danusia prosila o coś czerwonego, to jest czerwone. I złote koraliki, bo teraz złoto na tapecie. Zdjęcia nie są poddane komputerowej obróbce. Użyłam tylko jednej żarówki, ale może dokupię - ponoć najlepsze efekty są przy trzech.

Tak wyglada miejsce zdjęć - kawałek podłogi,  obok kaloryfer. Tu jeszcze żarówki klasyczne. Lampek biurkowych u mnie dużo,  występują w przeróżnych konfiguracjach. Nic oryginalnego, ani odjechanego.
Na namiot bezcieniowy mnie nie stać - musiałby być duży, bo moje lalki są duże. Dlatego mam konstrukcję zbudowaną z  rozmontowanych koziołków z marketu budowlanego,  obszytych materiałem. Plus konstrukcji -  składa się na płasko, można podświetlać zza materiału, można rozsuwać wg potrzeby. Minus - załamania materiału w narożnikach trudno wyeliminować. 

Banerek dla porządku.







poniedziałek, 17 listopada 2014

Jak zepsuć swoją pracę.


Haft jest nader wdzięczny (pochodzi z serii "My Ballet Primer" - nie mam oryginalnych nici na spódniczkę - dlatego dziewczynki dostają tiul) .

Z poduszki też  byłam zadowolona - wyszła nie najgorzej , udało mi się całkiem fajne kolorki dobrać z zapasów materiałów.

Przykroiłam już paski, by poobszywać kolejne poduszki, kiedy coś mnie tknęło - zanurzyłam jeden z tych ślicznych, fuksjowych pasków do wody...
I już wiem, dlaczego ten materiał leżał z boku. Farbuje wściekle. I spiera się w dodatku w nieładny sposób.
Cóż, krótka pamięć coraz bardziej mi dokucza....

Jak zepsuć swoją pracę.


Haft jest nader wdzięczny (pochodzi z serii "My Ballet Primer" - nie mam oryginalnych nici na spódniczkę - dlatego dziewczynki dostają tiul) .

Z poduszki też  byłam zadowolona - wyszła nie najgorzej , udało mi się całkiem fajne kolorki dobrać z zapasów materiałów.

Przykroiłam już paski, by poobszywać kolejne poduszki, kiedy coś mnie tknęło - zanurzyłam jeden z tych ślicznych, fuksjowych pasków do wody...
I już wiem, dlaczego ten materiał leżał z boku. Farbuje wściekle. I spiera się w dodatku w nieładny sposób.
Cóż, krótka pamięć coraz bardziej mi dokucza....

środa, 5 listopada 2014

Podziękowania, negliż i wyróżnienie.

Serdecznie dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa na temat Niny z poprzedniego postu. Bardzo miło się je czyta, więc dziękuję za komplementy własnie tutaj - Wam wszystkim zbiorczo.

Dorotę co ma Kota rozbawił dopisek o majtkach. No cóż, każda dama ich potrzebuje :),  jakżeby ona wyglądała po rozebraniu ?Dezabil  Niny jest skromny, bo nie dostała koszulki jak inne lalki. Ale majtki są, nawet bym powiedziała - reformy, na co dowód:


Otrzymałam wyróżnienie od Marzeny  http://marzenakaim28.blogspot.com/2014/11/wyroznienie.html , która na swoim blogu ukazuje przecudną biżuterię swojego autorstwa. Bardzo Ci dziękuję.



"Wyróżnienie Libster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Osoba z wyróżnionego bloga  odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.” 

 Oto pytania Marzeny:

1.Co motywuje cię aby iść ciągle do przodu ?

Ciekawość 


2. Czego nowego chciałabyś się jeszcze nauczyć ?

Frywolitki. I technik, o których nie mam jeszcze pojęcia. 

3.Twoja pierwsza praca co to było czy nadal jest z Tobą :) ?

Haftowałam jak miałam 7 lat. Gdzieś tam była jeszcze u mamy moja  poszewka do  jaśka.
 

4.Jaką znaną osobę chciałbyś spotkać ?

Nie mam takiej potrzeby. 


5.Tworzysz dlatego że .....?

Bo lubię. Bo to moja terapia.

6.Jaką część biżuterii lubisz najbardziej ?

Kolczyki ? Tylko je noszę.


7. Dla jakiego członka rodziny chciałabyś stworzyć coś wyjątkowego i dlaczego ?

Dla babci, póki z nami jeszcze jest. 


8. Ulubione powiedzenie ?

Nie mam.  Synowie by pewnie coś znaleźli...

9.Osoba która cię inspiruje ?

Przykro mi, nie mam. 


10. Za co kochasz Siebie ? 

Lubię i akceptuję siebie.  Za nic szczególnego.


11.Za co dałabyś się "pociąć"

Czekoladę.  


Zgodnie z regulaminem muszę nominować kolejne osoby. Nominuję, ale absolutnie nie czujcie się

zobowiązane do kontynuowania łańcuszka. Nie każdy lubi pisać o sobie i w pełni to rozumiem. I z góry

przepraszam ,jeśli ta nominacja już się wam trafiła.



Moje pytania... starałam się, żeby dotyczyły twórczości. 

1. Dlaczego tworzysz ? 

2. Jaką technikę lubisz najbardziej.

3.  Czy dokładnie planujesz pracę od  A do Z ?

4. Czy efekt końcowy potrafi Cię zaskoczyć ? 

5. Jakiej techniki chciałabyś się nauczyć ? 

6. Co jest dla Ciebie w tworzeniu najbardziej uciążliwe ? 

7. Dlaczego postanowiłaś prowadzić bloga ? 

8. Czego byś się nie nauczyła, gdyby nie dostęp do internetu ?

9. Jakie są dalsze losy Twoich dzieł ?

10. Czy łatwo rozstajesz się z swoimi dziełami ?

11. I pytanie osobiste - pies czy kot ?