Zanim jednak poznacie wybrankę Króla Jana, pozwólcie, że złożę Wam życzenia
Król Jan i historia Zachodnich Lasów była już tu :
http://allienor.blogspot.com/2015/10/sliwkowa-sylwka.html
http://allienor.blogspot.com/2015/11/czekoladowy-jan.html
http://allienor.blogspot.com/2015/12/podziekowania-i-wyprawa-w-zachodnie-lasy.html
a teraz pora na narzeczoną.
Gdy Król Jan przybył do Królestwa Północnych Gór, bardzo się zdziwił, bo choć uprzedził o swoim przyjeździe , nikt nie wyszedł na jego spotkanie. Uspokoił się jednak, że najwidoczniej nie wzięto jego zapowiedzi poważnie, bo nieraz wykręcał się od odwiedzin.
Było tu bardzo zimno, tak zimno, że dreszcz chodził Królowi po plecach. Na ulicach mijał jakichś ludzi spieszących do swoich spraw, przez sklepowe okna widział kupujących, a przez okna domów - lokatorów, ale nikt nawet na niego nie spojrzał, a jeżeli już spojrzał - to zdawało się, że go nie widzi.
"Najwidoczniej wzrok tych ludzi nie może nic innego wyrazić, jak tylko obojętność - pomyślał Król Jan. - Nigdy w życiu nie widziałem tak chłodnych, nieczułych twarzy !"
Ten chłodny wzrok, to mroźne nieruchome jak lód powietrze przenikały go dreszczem.
Nie był to zachęcający początek. Ale mimo to Król spieszył do pałacu, który wznosił się na szczycie góry, na lodowcu, i świecił się, jakby zbudowano go z lodu. Koń królewski musiał się do niego wspinać z trudem i długo, a gdy wreszcie Król znalazł się na szczycie - miał ręce czerwone, a nos siny.
Przed wejściem zameldował się wysokiemu milczącemu odźwiernemu, który wysłuchawszy go, ruszył naprzód wskazując drogę do Tronowej Sali, a Król Jan szedł za nim myśląc, że nie przedstawi się zbyt korzystnie.
Całą Sala Tronowa była obita białą tkaniną, a zimno w niej było jak w chłodni. Król Jan rozejrzał się za kominkiem i zobaczył wielki komin, a w wielkim kominie - wielkie bryły lodu. W głębi sali siedział na tronie Król Północnych Gór, a po obu stronach tronu stali w dwu rzędach jego dworacy, bez ruchu, jak posągi. Damy były w białych szatach, kawalerowie - w szklistych zbrojach, ale w co wystroił się Król, nie sposób było domyślić się, bo całą jego postać kryła spływająca z jego podbródka, długa, biała broda. U stóp Króla, spowita w śnieżną zasłonę, siedziała Księżniczka Północnogórska.
Odźwierny zatrzymał się na progu i szepnął:
- Król Jan z Pedanterii.
Szept zaledwie omusnął ciszę panującą w Tronowej Sali i zamilkł. Nikt nie drgnął, nikt się nie odezwał. Odźwierny cofnął się, a młody król przekroczył próg. Czuł się zupełnie jak barani kotlet w zamrażalniku. Ale nie było na to rady. Zebrał więc całą odwagę i prześliznął się przez salę do stóp królewskiego tronu. Oczywiście - nie miał zamiaru ślizgać się, ale podłoga była tak oblodzona, że nie można było poruszać się inaczej.
Stary Król zmierzył młodego zimnym pytającym wzrokiem, a Król Jan chrząknął raz i drugi i wreszcie wyszeptał:
- Przybyłem tu, żeby starać się o córkę Waszej Królewskiej Mości.
Król skinął od niechcenia głową i wskazał nią na siedzącą u jego stóp Księżniczkę, co zapewne miało znaczyć: "No to się o nią staraj".
Ale Król Jan nie wiedział ani rusz, jak zabrać się do rzeczy. Gdybyż mógł przypomnieć sobie swój wiersz - na pewno by mu się teraz przydał ! Wysilał więc pamięć rozpaczliwie, ale tak to jest z poetami, że istotny jest dla nich tylko pierwszy rękopis wiersza, który dyktuje im natchnienie. A gdy pierwszy rękopis zaginie, nigdy nie potrafią odtworzyć wiersza wiernie z pamięci. Na koniec Król zdobył się na odwagę, przyklęknął przed nieruchomą Księżniczką i wyszeptał:
Wiem tylko, że mnie ziębisz,
żeś biała niczym śniegi.
Kryjesz twarz- więc nie zgłębię,
czyś brzydka ? Czy masz piegi ?
Choć cię o rękę proszę,
do ślubu nie spieszę.
Gdy skończy się na koszu - to nawet się ucieszę.
Najgłębsza cisza była odpowiedzią na te oświadczyny, więc Król Jan pomyślał, że zapewne coś pomylił w swoim wierszu. Milczał i czekał jeszcze pięć minut, po czym prześlizgnął się ku wyjściowym drzwiom i opuścił Salę Tronową. Gdy znalazł się na dworze, uderzył się parę razy po piersi, wykrzyknął: - Hu-ha! - skoczył na konia i zawrócił do Pedanterii, jak mógł najprędzej.
- Załatwione ? - zapytali Ministrowie.
- Załatwione - powiedział Król Jan
Ministrowie zatarli ręce z radości.
- A kiedy wesele ?
-Nigdy - mruknął Król Jan i poszedł do swego pokoju powiedzieć Sylwce, żeby rozpaliła ogień na kominku.
Sylwka wybierając popiół zapytała:
- No i jakże się podobała Królowi Księżniczka Północnogórska ?
- Wcale- odpowiedział Król.
- Nie chciała Króla, co ?
- Pytanie całkiem nie na miejscu ! - fuknął Król.
- W porządku. Co mam jeszcze zrobić ?
- Wypakuj moją walizkę i zapakuj ją na nowo. Jutro jadę w odwiedziny do Księżniczki Południowolandzkiej.
- Przyda się Królowi słomiany kapelusz i płócienna piżama - powiedziała Sylwka i już miała wychodzić, ale Król ją zatrzymał.
- Hmm-hmm, Sylwko - powiedział. - Hmm
Sylwka stała w drzwiach.
-Hm, mówiąc między nami, Sylwko... hmm... czyś ty czarem nie zapamiętała wiersza ? Tego, wiesz, coś go czytała ? Tego... hm... mojego ?-Mam za dużo na głowie, żeby jeszcze uczyć się na pamięć jakiś wierszy - powiedziała Sylwka i wyszła.
A Król był na nią taki zły, że kiedy przyszłą znowu do jego pokoju i przyniosła mu porządnie gorącą grzałkę, to nawet nie powiedział jej "Dziękuję".
I to by było na tyle o pierwszych zalotach Króla Jana. Ponieważ biedna księżniczka siedziała nieruchomo przez całą wizytę Króla Jana, myślę, że zasługuje na odsłonięcie z welonu i pokazanie się w całej okazałości.
Dziękuję za wszystkie ciepła słowa dodające otuchy przy remoncie. Ekipa dzielnie walczy, mury się pną w niesamowitym tempie, a ja sprzątam :) i przepraszam, nie mam czasu, by do Was zajrzeć. Będę się starać.
Kto jeszcze nie widział, a ma ochotę, to serdecznie zapraszam na candy

Miłych przygotowań, a potem dobrego i radosnego świętowania.