Na ostatnią chwilę udało się sprostać sierpniowej zabawie.
Przeglądając materiały i zastanawiając się nad kolorem, który wybrałam, zadałam pytanie mężczyznom:
- Czy to jest brzoskwiniowy ?
Reakcje były bardzo męskie:
- ???????????
- Brzoskwinia to owoc, nie kolor.
- Coś prostszego poproszę.
Przy cekinach było łatwiej.
- Szare, bo matowe. Gdyby były srebrne, to by się błyszczały.
No to mamy laleczkę, w brzoskwiniowej sukience z szarymi dodatkami .
No i odrobiną bieli - bo organzę w szarym kolorze posiadam tylko z wzorkiem.
W zaprzyjaźnionym ogrodzie znalazły się jeszcze piękne kwiaty. Drzewka brzoskwiniowego nie znalazłam, ale zapewne bym nie poznała po liściach, nawet gdybym się o nie potknęła.
Przy okazji serdeczne podziękowania dla mojej maszyny, która dzielnie poradziła sobie z paskudną do szycia organzą - kropeczki są z jakiegoś silikonu - wyglądają pięknie, z maszyną jednak nie współpracują. Halka jest świetna i cudnie przytrzymuje spódniczkę.
Bardzo lubię ruchome stawy w tych lalkach - naprawdę można sadzać je w dowolny sposób.
Brzoskwiniowy materiał ma nawet delikatny meszek, za to wrednie się gniecie.
Brzoskwinię zjem, ale się nie zachwycam - zdecydowanie wolę nektarynki.
Zestawienie brzoskwiniowego z szarym bardzo mi się podoba - i myślę, że jeszcze po nie kiedyś sięgnę.
Mam nadzieję Danusiu, że kolejnym zdrowym kolorem nie będzie łososiowy - w życiu go nie odróżnię od brzoskwiniowego czy morelowego ;)